Czyli co. Jak. Głupi pomysł, od razu się zestresowałam. Bo zaraz: od którego początku? co pisać, co pominąć?
TEGO JEST TAK DUUUŻO.
Jak zacznę wybierać, to się zniechęcę. Jak zacznę pisać o wszystkim, to też się zniechęcę.
Ogólnie łatwo się zniechęcam.
To jak to jest, że wciąż piszę? Nie wiem, cud jakiś. Nie da się wytłumaczyć, dlaczego po tylu latach miotania się w pomysłach i marnowania potencjału wciąż piszę.
Chciałam napisać tam: czasu. Marnowania czasu. Ale nie. Pisanie to nigdy nie jest marnowanie czasu.
To czym jest pisanie?
Rozrywką. Zabawą. Nauką. Odpręża bym chciała dodać, ale to nie pasuje ze względu na formę poprzednich wyrazów. Skoro już ten problem rozwiązałam, to jeszcze: relaksuje. Pomaga przetrawić, poukładać myśli. Redukuje stres. Czasem może niezdrowo, przyznaję, bywa że piszę żeby nie myśleć o czymś. No trudno.
(Rozproszyłam się i coś poklikałam. Jak się w tym momencie zmienił kolor liter, to sorki.)
Ale może właśnie dlatego ciągle piszę i nie widzę opcji, żeby przestać.
Bo pisanie nigdy nie jest stratą czasu.