Ile kosztuje kot — to zawsze jest gorący temat. Gdy hodowałam Ragdolle, często padało pytanie: dlaczego tak dużo? Mimo to ja nic ze sprzedaży kociąt nie miałam. Utrzymanie zwierząt, czy to psa, czy kota, niejednokrotnie kosztuje więcej, niż wynosi ich cena.
Ile zarobiłam na hodowli kotów rasy Ragdoll?
Napisałam: nic? No dobrze, to wymaga sprostowania. Jeśli dobrze pamiętam, to w jednym roku Urząd Skarbowy wyliczył mi około 20 zł dochodu. Ale to był jeden rok, a hodowlę miałam dłużej. Przez większość czasu nie było w niej kociąt na wydaniu. Zależało mi na tym, by moje kotki były przede wszystkim domowymi pupilami. Takimi są i teraz, jako podstarzałe kastratki. I kastrat.
Utrzymanie kota — historia Berena
Beren od początku zabiega o tytuł najdroższego mi kota. Sama cena, za jaką go kupiłam, to 1600 euro. To według dzisiejszego kursu około 7366 złotych. Jechałyśmy po niego aż do Niderlandów (wtedy jeszcze Holandii). To też kosztowało, ale uznajmy, że to były wakacje i przejdźmy dalej.
Utrzymywanie Berena przez ostatnie osiem lat kosztowało nie mniej niż pozostałych kotów. Standardowe sprawy, to jedno: miseczki, zabawki, drapaki. Jedzenie i raz do roku paleta żwirku z aktywnym srebrem. No może trochę więcej zjadł i więcej zużył żwirku, w końcu to największy z moich kotów. I najbardziej kosztowny. Coraz bardziej, bardziej.
Informacje o kosztach utrzymania kota w zdrowiu
Beren to duży kot, osiem kilogramów mięśni i co za tym idzie imponująca postura. To właśnie kochamy u Ragdolli, za to kochamy tę rasę. Może nie do końca mądrze. Ta waga w połączeniu z wielką niefrasobliwością Berena w końcu się na nim zemściła. Dziś Beren cierpi z powodu zwyrodnień stawów bioder i kolan.
Ile kosztuje kot? No więc odpowiedź brzmi — dużo. Dziś ustaliliśmy strategię leczenia na najbliższe miesiące. Ma to oszczędzić Berenowi bólu i stresu, bo większość rzeczy będę mogła zrobić przy nim sama, w domu. I kosztować będzie 2864 złote, na początek.
Koty chorują, rasowe czy nie
Chcę zwrócić przy tym uwagę, że to starannie wybrany kot. Z dobrej hodowli, z linii kilka pokoleń wstecz przebadanych w kierunku zagrażających rasie chorób. Beren (odpukać, ostatnio bierze dużo leków) zawsze miał też pancerny żołądek i dobrą odporność. Omijały go częste kocie przypadłości. Dopiero stawy pokonały jego pęcherz, ból powoduje nawracające zapalenie.
I nawet tak starannie wybrany, tak dobrze wybadamy kot, może kosztować naprawdę DUŻO.
I tak, ja wiem, że to Beren jest tutaj poszkodowany, to jego boli. Więc go pieszczę, pocieszam, wspieram. Pozwalam, żeby spał całymi swoimi 8 kilami na mnie albo na mojej poduszce i puszczał mi pierdy w twarz, i wybieram najlepszy dla niego sposób leczenia, wtedy starając się nie sugerować kosztami. Nawet nie złoszczę się już tak bardzo, kiedy drze japę. Ostatnio zresztą nie jest to jego zwyczajne „łeł łeł może ktoś zwróci na mnie uwagę, bo już od trzech minut jestem samotny”, tylko smutne „łeł boli”. Ale potem muszę sobie trochę pomarudzić, również po to, by to było jasne: kot kosztuje dużo, i żyje długo.
PS. Do leczenia Berena można się dołożyć: o tutaj. Nawet złotówka posłana blikiem mnie odciąży, choćby psychicznie.